wtorek, 21 maja 2013

Opactwo Benedyktynów w Tyńcu

Zgodnie z zapowiedzią robię wpis i wrzucam wykonane w ostatnią, upalną niedzielę zdjęcia z krakowskiego Tyńca, choć większość zdjęć jest robiona zza Wisły, czyli z miejscowości Piekary.

Klasztor ufundowany został przez Kazimierza Odnowiciela w 1044 roku po najeździe czeskim oraz kryzysie wewnątrz państwowym, który rozpoczął się za panowania Mieszka II.
W tym czasie Tyniec znajdował się bardzo daleko od Wzgórza Wawelskiego, a sam Kraków przedlokacyjny kończył się na wysokości dzisiejszej ulicy Franciszkańskiej. Brak dróg i mostów na Wiśle powodował, że wyprawa z Krakowa do Tyńca wyglądała troszkę inaczej, niż obecna godzinna jazda malowniczą ścieżką rowerową wzdłuż Wisły.
Klasztor wybudowany został w stylu romańskim, który to styl nawet obecnie wyraźnie dominuje w klasztornej architekturze. Cały kompleks był wielokrotnie niszczony i przebudowywany, przez co dość widoczne są elementy gotyckie. Wnętrze natomiast, jak w przypadku większości krakowskich kościołów, wypełnione jest barokowym przepychem. 

Sam klasztor jest malowniczo położony na skale na zakręcie Wisły. Stanowi najdalej na zachód wysunięty punkt Krakowa. Tyniec natomiast składa się z licznych, zalesionych wzgórz, a zabudowania, typowo wiejskie, są bardzo nieliczne, w zasadzie są to dwa większe osiedla, jedno w okolicach klasztoru, drugie natomiast w środku kompleksu leśnego. Całość jest częścią Bielańsko-Tynieckiego parku krajobrazowego, który w lwiej części położony jest własnie na terenie Krakowa. 
Rejon obsługiwany jest przez linie miejskie odjeżdżające z Ronda Grunwaldzkiego, więc dojazd nie stanowi większego problemu. Dodatkowo, nie lada atrakcją jest przepłynięcie do Tyńca jednym z kursujących w ten rejon statków, lub tramwajem wodnym.
Gdy byłem w ostatnią niedzielę, udało mi się uchwycić na zdjęciach statek o dumnie brzmiącej nazwie "Nimfa", największej pasażerskiej jednostce nawodnej pływającej po Krakowie. Sam chętnie bym się kiedyś wybrał w taki rejs, kto wie, może w te wakacje ?

Moja wizyta w klasztorze zbiegła się z Zielonymi Świątkami, miałem też okazję uczestniczyć w nabożeństwie odprawianym po łacinie. Niestety, w przeciwieństwie do pustelniczego klasztoru Kamedułów na Bielanach, klasztor w Tyńcu jest mocno skomercjalizowany, czego wyrazem była zapełniona ludźmi restauracja oraz sklep zakonny, mimo święta. W klasztorze są też dostępne pokoje hotelowe, gdzie każdy może spędzić noc za uiszczeniem odpowiedniej opłaty zgodnej z cennikiem. Aczkolwiek, jakby ktoś chciał zaznać klasztornego życia i zakonnych klimatów, to musiałby jednak wybrać klasztor na Bielanach, gdzie każdy chętny może zaznać na własnej skórze zakonnego życia. Obecnie, w XXI wieku, staje się to coraz popularniejszy sposób faktycznego odpoczynku od codziennego życia, bez telefonu, facebooka, czy... blogów.

Wracając do samego klasztoru natomiast, z racji tego, że jest to miejsce kultu religijnego, zalecany jest stosowny strój, czyli w przypadku Pań wykluczone są spódniczki mini, czy bluzki bez ramiączek, zaś dla Panów zalecane są długie spodnie. Warto o tym pamiętać wybierając się do Klasztoru, niezależnie od tego czy jest się osobą wierzącą czy nie, należy uszanować zasady obowiązujące w miejscu, w którym się przebywa. Do Tyńca pewnie jeszcze kiedyś wrócę na tym blogu, bo klasztor to nie jedyne ciekawe miejsce w tym rejonie, choć zdecydowanie przyćmiewające wszystkie pozostałe.
Na koniec garść wykonanych przeze mnie fotografii.












poniedziałek, 20 maja 2013

Tramwaj do nieba

Tytułu, oczywiście tak jak i poprzednie, nie należy brać do słownie.
A czego on dotyczy ?
Obiecałem wpis dotyczący czegoś związanego z transportem.
Oto i on, ale najpierw kilka słów wstępu
Otóż za czasów PRL Kraków się bardzo szybko rozwijał i rozrastał, na jego południu powstały bardzo duże osiedla, takie jak Kozłówek, Wola Duchacka, Piaski Wielkie, czy Kurdwanów, które w latach 90-tych jeszcze dodatkowo się rozrosły, a stojące w korkach przepełnione autobusy nie radziły sobie z ich obsługą.
Postanowiono więc wybudować trasę tramwajową, a jej przebieg ustalono wzdłuż ulic Nowosądeckiej ( która została wydłużona do Wielickiej ) oraz Wincentego Witosa.
Problemem natomiast były duże różnice terenowe w tej części Krakowa, gdyż wszystkie osiedla powstały na licznych wzgórzach tzw. Pogórza Karpackiego, które zaczynając się na Wiśle ciągnie się aż po Tatry.
Z problemem postanowiono sobie poradzić w bardzo innowacyjny i unikalny w skali Polski, a nawet i Europy sposób, decydując się na wybudowanie najciekawszej pętli tramwajowej w Krakowie, czyli Kurdwanowa. Rozwiązaniem okazało się wybudowanie pętli na estakadzie.
I tak w roku 2000, po raz pierwszy od 1981 roku, czyli po prawie 20 latach zastoju, otwarto nową trasę tramwajową, która stała się pierwszym odcinkiem projektu Krakowski Szybki Tramwaj. Po uruchomieniu puszczono tam linie 6 oraz 24, a do ich obsługi zakupiono pierwsze w Krakowie nowoczesne, niskopodłogowe tramwaje produkcji Kanadyjskiej firmy Bombardier w ilości sztuk 14 ( obecnie jest ich 74 ) o numerach taborowych 2001-2014, które wprowadziły niespotykaną w naszym kraju jakość oraz standardy komunikacyjne, w tym automaty biletowe oraz wyświetlanie następnego przystanku. Tramwaje te oczywiście jeżdżą do dziś ( choć trochę przerobione ) mając prawie 14 lat, czyli jakąś 1/4 życia za sobą. Można więc powiedzieć wciąż, że są to nowe tramwaje, mimo że autobusy w tym wieku dawno są wycofywane. Ich cena oscylowała w granicach 7 mln zł za sztukę ( obecnie NGT8 jeżdżące na liniach 13 i 14 kosztowały w granicach 10 mln zł za sztukę ), co przy braku wsparcia unijnego było dużym wydatkiem dla miasta. Wróćmy natomiast do samej pętli.
Niestety, przeciętny pasażer nie ma możliwości przejechania się po estakadzie, ponieważ, przystanek dla wysiadających i wsiadających jest umiejscowiony przed pętlą, natomiast na samą pętlę tramwaje wjeżdżają puste. Pętla posiada dwa tory oraz budynek z infrastrukturą komunalną dla prowadzących tramwaje.
Podstacja trakcyjna dla całego nowego odcinka natomiast znajduje się w rejonie zakrętu przy ulicy Witosa, czyli przystanek przed pętlą. Choć na samą pętlę nie da się wejść, to widok tramwajów na wysokości 3 piętra sąsiedniego bloku robi wrażenie. Wrzucone przeze mnie zdjęcia pochodzą z 2011 roku, al niewiele straciły na aktualności. Obecnie na pętlę jeżdżą tramwaje takiej jak 50 ( 5'/10' ), 24 ( 10' ) oraz 6 ( 20' ) i tylko na pierwszej z nich jeżdżą Bombardiery, co sprawia, że obecnie wykonanie takiego zdjęcia z samymi nowymi tramwajami, może być sporo cięższe, ale nie niemożliwe, gdyż to właśnie "Szybka pięćdziesiątka" jeździ niemal co chwilę, podczas gdy pozostałe tramwaje dużo rzadziej.
Cóż więcej można się rozpisać o samej pętli, plany są takie, aby tunelem połączyć ją z trasą z Borku Fałęckiego w stronę Łagiewnik, co natomiast nie jest w żadnym stopniu priorytetem dla obecnych władz, gdyż zapotrzebowanie na takie połączenie nie jest tak duże, jak na inne trasy.

Dzisiaj, a raczej wczoraj, w ostatnią niedzielę, korzystając z pięknej pogody, wybrałem się ze znajomymi do Tyńca w celu odwiedzenia tamtejszego klasztoru, gdzie nawet miałem okazję uczestniczyć w nabożeństwie odbywającym się w języku łacińskim. To właśnie o klasztorze Benedyktynów prawdopodobnie będzie następny wpis.
Kiedy ? Czas pokaże. A tego wciąż jest jak na lekarstwo.





środa, 15 maja 2013

Via Claudia Augusta

Wracam po sporej przerwie niepisania, spowodowanej poważnym deficytem czasowym w pierwszej połowie maja.
Tytuł posta jest dość podchwytliwy. Wybrałem się dzisiaj z kumplem, w drodze do Wieliczki, żeby odwiedzić osiedle Ruszcza, "zapomniany przez Boga" rejon Krakowa położony na wschód od Kombinatu, formalnie wchodzący w skład Dzielnicy XVIII Nowa Huta, w odległości kilku kilometrów ( w tamtych rejonach taka odległość to jest nic ) od Igołomskiej, czyli głównej drogi krajowej prowadzącej w stronę Sandomierza. Co takiego ciekawego jest w tamtym rejonie, co sprawiło, że wybrałem się specjalnie na odległe, wschodnie peryferie Krakowa, żeby porobić zdjęcia ?
Niżej rozwieję wszelkie wątpliwości.

Ale najpierw wyjaśnię podchwytliwy tytuł.
Otóż Via Claudia Augusta to nic innego jak rzymska droga przechodząca przez przełęcze Alpejskie i łącząca tereny dzisiejszej Bawarii w południowych Niemczech, z rozległymi równinami Lombardii w północnych Włoszech.
Co takiego jest w Ruszczy, że wywołało u mnie takie skojarzenie ?
Otóż dwa położone niedaleko siebie osiedla są oddzielone przez nie lada przeszkodę, jaką stanowi kompleks kolejowy Nowa Huta, czyli ogromny obszar poprzecinany licznymi torami odstawczymi, na których stoją składy wiozące ładunek do i z Kombinatu.
Osiedla na tych terenach, to oczywiście pojęcie względne, bo wszystkie te osiedla od typowych wsi różni tylko to, że administracyjnie są położone na terenie miasta.

Jak zatem okoliczny mieszkańcy pokonują barierę oddzielającą tereny na południe od Dworca Nowa Huta od terenów położonych po północnej stronie ?
Odpowiedź jest prosta, łączy je najdłuższy w Krakowie tunel ( nie licząc tunelu tramwajowego ), a raczej kompleks 3 tuneli, jednego długiego i dwóch dodatkowych, krótkich.

 Wlot do tunelu od strony południowej ( od Ruszczy )

 Przejeżdżając z jednej strony torów na drugą, trzeba pokonać dwa tunele

 "Nie idź w stronę światła!" Tunel przywołuje ciekawe skojarzenia

Widać światełko w tunelu

Po północnej stronie tunelu jest położony Zakład Karny Nowa Huta, znany między innymi z tego, że to właśnie stąd na początku filmu "Vinci" wychodził niejaki Cuma. Koło zakładu karnego jest też pętla dla linii jadącej do centrum Huty. Natomiast infrastruktura przystankowa pozostawia wiele do życzenia, odbiegając od jakichkolwiek przyjętych norm i standardów, a jej widok przywołuje na myśl skojarzenia z epoką PRL.

Pętla linii 110 jadącej z Aleji Przyjaźni.
Zajeżdża tu również linia 117, która wykonuje 1 kurs dziennie ( sic! ) i to tylko w soboty.

Zakład Karny Nowa Huta

"Brutta" stojące na niezliczonej ilości torów

Wieża ciśnień w Ruszczy

Kościół w Ruszczy

Na osiedlu Ruszcza są położone mieszkania socjalne, osiedle mimo że położone na terenie Krakowa, może być dość nieciekawe do mieszkania, a wyprawa na zakupy do Galerii Krakowskiej może oznaczać wyprawę na co najmniej pół dnia, ze względu na bardzo trudną dostępność komunikacyjną.
Obecnie na wniosek radnych z tamtejszej dzielnicy ZIKiT, czyli krakowski Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu rozpatruje możliwości polepszenia komunikacji w tym rejonie w ramach dostępnej puli pieniędzy, czyli bez zwiększania tzw "wzkm". Sam przygotowywuję jeden z projektów, który oferuje znaczną poprawę jakości obsługi komunikacyjnej, równocześnie nie zwiększając nakładów, ani nie pogarszając oferty dla innych osiedli. Przyszłość pokaże, co z tego wyniknie.
Tym komunikacyjnym akcentem kończę dzisiejszy wpis, a poruszyłem go nie bez powodu, bowiem następny wpis będzie dotyczył bardzo ciekawego i unikalnego obiektu związanego właśnie z transportem publicznym.